Trudna sztuka karmienia piersią..
Trudna sztuka karmienia piersią.
Kiedy się karmi piersią, tworzy się między matką a
dzieckiem szczególna więź.
Kiedy karmię piersią czuję się szczęśliwa,
spełniona. To jest ta chwila, kiedy dociera do mnie że jestem matką, że to
maleństwo, to moje maleństwo- płynie w nim moja i mojego ukochanego krew.
Dociera do mnie, że ta kruszynka nie ma nikogo prócz Nas.
Uświadamiam sobie jak bardzo ją kocham…
To oczywiste wszystko co napisałam, zdaję sobie z
tego sprawę… ale kiedy karmię Hanię i przy tym sama się wyciszam, włącza się
myślenie… co z tego, że nie wysypiam się, że nie mam już tyle czasu na
przyjemności jak kiedyś, że nie mogę pozwolić sobie na wyjście z domu na dłużej
… co z tego?! Jestem mamą, jestem i zawsze będę. Kocham Hanię bezgranicznie.
Długo z mężem czekaliśmy na Nasz cud i ten cud jest z Nami i każdego dnia, wynagradza Nam wszystkie
smutki.
Patrzę na nią jak śpi i łza w oku się kręci- to
moja, to Nasza dziecinka. Najcudowniejsza, najwspanialsza, najpiękniejsza …
cała NAJ!
Każdego dnia dziękuję Bogu za Hanię.
Jestem prze-szczęsliwa, że mogę karmić piersią, ale
szczerze powiem, że nie wiedziałam, że może to być ciężka „sztuka” do
opanowania.
Może niektórym łatwiej to przyszło… u mnie troszkę
kłopotu z tym było.
Kiedy byłam w ciąży, znajomi pytali pierś, czy
butla- bez wahania pierś. Chyba, że coś zmusi mnie do tego, że będzie butla-
oby nie.
Po porodzie, pierwsze karmienie z pielęgniarką-
łatwo poszło. Każde kolejne również… z tym że moje brodawki były w opłakanym
stanie. Stosowanie maści nic nie pomagało. Polecono mi nakładki. Mąż od razu
przyjechał, kupił i podrzucił do szpitala…troszkę ciężko, ale jakoś karmiłam.
W domu.
Stan brodawek się nie poprawiał, w dodatku miałam
wrażenie, że pokarmu coraz mniej.
Robiłam wszystko, aby pokarmu przybywało (lecz i tak
bez butli się nie obyło, na szczęście na krótko).
Nawał pokarmu- ogromne, pełne piersi, które bez
przerwy bolały + oczywiście popękane brodawki.
Tak popękane, że dosłownie krew
się lała.
Nakładki na piersi były na krótko- trochę
cierpliwości i domowe warunki sprzyjały wyeliminowaniu ich, ale te krwawiące
brodawki …
Każde karmienie to ból, ogromny ból i łzy… przy
karmieniu pomagał mąż, który przysuwał Hanię do piersi, kiedy ja odwracałam
wzrok gdzieś indziej- Dlaczego? Dlatego, że zamiast przystawiać Hanię do
piersi, to ją odsuwałam w momencie, kiedy już prawie łapała pierś. Płakałam,
płakałam, bo chciałam karmić, a to taki ból mi sprawiało… ukojenie przynosiło
mi spojrzenie Hani i mąż, który był przy mnie, który tulił mnie za każdym razem
kiedy płakałam, mówił jaka jestem dzielna…
Z czasem, przyzwyczaiłam się do tego bólu, więc
można powiedzieć, że robiłam postępy.
Płakałam i tuliłam Hanię do siebie- to
dla niej zniosę wszystko.
Brodawki się pogoiły dzięki smarowaniu ich swoim
pokarmem.
Przed karmieniem ciepły okład, żeby ułatwić
wypływanie mleka z piersi.
Na nawał pokarmu, obrzęk piersi, zastój- najlepsze
zimne okłady. Słyszałam też o gotowanych liściach kapusty jako okład, ale osobiście tego nie wypróbowałam.
Kłopot z karmieniem, z brodawkami, z nawałem pokarmu
szybko minął, nawet nie wiem kiedy.
Dlaczego podjęłam ten temat? Dlatego, że będąc w
ciąży czytałam na temat karmienia piersią, jakie są wygodne pozycje, jak
dziecko powinno właściwie „łapać’ pierś, ale szczerze nie natrafiłam na nic co
przygotowałoby mnie do tego, że to nie jest łatwa sztuka. Jedynie mama
opowiadała ile ona miała kłopotów z piersiami… Podpowiadała jak sobie z tym
radzić.
Pamiętam, że jak pokarmu brakowało, to cały czas
mówiła, żebym nie płakała, że niedługo się unormuje, nie mogę się denerwować,
bo nie będzie wcale … Podtrzymywała mnie na duchu, wspierała razem z mężem.
Gdybym zaprzestała karmienia piersią w momencie
swojego zwątpienia, w momencie kiedy byłam pewna, że pokarmu jest za mało-
pewnie dziś Hania byłaby na butli.
Jestem dumna z siebie, że podołałam pomimo tylu
przeszkód.
Drogie mamusie i ciężarówki J
Nie poddawajcie się. Nie ma nic lepszego (zarówno dla dziecka jak i matki) niż
karmienie piersią.
Wiem, wiem… są czasem takie przypadki, że trzeba
karmić MM. Rozumiem. Nie mam nic przeciwko temu. ALE trzeba zawsze próbować- to
kosztuje dużo czasu i cierpliwości, ale warto.
Na koniec
krótka historyjka dla ciężarówek (bez obrazy mamuśki)
Jechałam busem- nudziłam się, więc pomyślałam, że
skoro dobrze się czuję, to sobie „skoczę” na herbatkę do koleżanki.
W busie
zaczepiła mnie starsza Pani- około 80 lat. Zadała kilka pytań…
P: Pani pierwszy raz w ciąży?
M: Tak
P: Wie Pani co będzie?
M: Nie, ale nie ważne czy chłopiec, czy dziewczynka, ważne by było zdrowe (chyba każda matka tego pragnie).
P: Chce Pani karmić butelką czy piersią?
M: Piersią- oby jak najdłużej
P: Dobrze, bo teraz te młode mamy to tylko by butelkę dawały…
… i teraz UWAGA, najlepsze…
M: Tak
P: Wie Pani co będzie?
M: Nie, ale nie ważne czy chłopiec, czy dziewczynka, ważne by było zdrowe (chyba każda matka tego pragnie).
P: Chce Pani karmić butelką czy piersią?
M: Piersią- oby jak najdłużej
P: Dobrze, bo teraz te młode mamy to tylko by butelkę dawały…
… i teraz UWAGA, najlepsze…
Cisza w busie, a starsza Pani pyta:
P: A trze Pani sobie sutki suchym ręcznikiem kilka razy dziennie … ?
P: A trze Pani sobie sutki suchym ręcznikiem kilka razy dziennie … ?
Mało nie wybuchłam śmiechem, kierowca z busa od razu
zaczął jakiś kawał opowiadać.
M: Nie.
P: Niech Pani to robi, pomoże to później przy karmieniu piersią…
P: Niech Pani to robi, pomoże to później przy karmieniu piersią…
Śmiałam się z tego, a kiedy zaczęłam mieć poranione
brodawki, zastanawiałam się, czy czasem „złota rada” starszej Pani nie była faktycznie
złotą radą…
Hania skończyła 7 miesięcy- już tyle karmię piersią J
Tyle czasu, a zdążyłam ponownie walczyć z małą ilością pokarmu (pisałam kiedyś,
jakoś po przeziębieniu tak było) i z nawałem … Dziś jest 3 dzień po nawale pokarmu i na szczęście
już jest OK.
Pozdrawiam i przesyłam uściski dla Waszych maluszków
z okazji Dnia Dziecka :*
Milena J
Ja tak robilam z tym recznikiem I nigdy nie mialam poranionych brkdawek. Nigdy nie mialwm zadnych problemow z brodawkami, moze wlasnie ich hartowaniu ;) a ciekawskiej babie bym nie odpowiadala. Boze jak ja nie lubie jak ktos wtraca nosa w nieswoje sprawy...
OdpowiedzUsuńMi tak troszkę głupio było, bo to starsza Pani, poza tym była natrętna, bo jak udawałam, że nie słucham, to za rękę mnie łapała, albo szturchała, więc stwierdziłam, że na odczepnego jej odpowiem.
UsuńO widzisz, czyli coś w tym tarciu ręcznikiem jest ... :)
Ja też w ciąży byłam pewna, że będę karmić piersią. Wiedziałam, że początki są trudne, ale nastawiałam się pozytywnie. Jednak to co mnie spotkało, zawirowało mną kompletnie. Płakałam z bólu i drżałam z przerażenia, gdy okazało się, że mam ropnia piersi.
OdpowiedzUsuńAle jestem przeszczęśliwa, że udało mi się zacisnąć zęby i przeczekać najgorsze. Bo teraz to już jest pełen luz i karmienie to olbrzymia przyjemność :)
Szkoda, że początki są tak trudne, bo wiele osób się poddaje...
Teraz karmienie to pikuś :) Ale początki ciężkie, każda powinna być przygotowana. Też miałam ropnia piersi, ale to jeszcze przed ciążą i nawet zabieg miałam... ale to było dawno. A ty też jesteś dzielna :) My baby, to jednak silne jesteśmy :)
UsuńO tak, silniejsze niż nam się wydaje :)
UsuńJak ja kocham takie ciekawskie panie :P O tarciu recznikiem nigdy nie slyszalam. Jak juz dobrze wiesz, mi nie bylo dane przystawic syna dii piersi, ale przez ponad poltora roku odciagalam mleko (przy przeziebieniu itp. mialam podobnie do Ciebie ilosc pokarmu nieco sie zmiejszala). Czasami brodawki pobolewaly, ale obylo sie bez krwawien - duzo wietrzylam i samrowalam kropla pokarmu.
OdpowiedzUsuńOdciąganie pokarmu tak długo, to też nie lada wyczyn :)
UsuńJak mi dziecko nie chciało piersi ciągnąć i wyrywało się w spazmach płaczu to ja wyłam chyba jeszcze głośniej... Chciałam karmić jak najdłużej, przeżyłam nawał, przeżyłam pożarte brodawki, karmiłam w kapturkach i bez, przeżyłam ból cyców kiedy Steff nieumiejętnie łapała, przeżyłam tzw dni wiszenia na cycu i marną ilość pokarmu, guzki w piersiach i zastoje. W aktach desperacji na noc wpychałam do cyckonosza po 2 tetrowe pieluchy bo wkładki potrafiły nie wytrzymać do momentu kiedy Steff się obudzi na jedzenie. I dla mnie argumenty w stylu : miałam poranione piersi, mało pokarmu, nawał itp itd są bzdurą z którą mamusiom się nie chce zmierzyć w momencie kiedy wygodniej jest dać butlę... Wolałabym mieć zdrową Steff i cycki w strzępach niż to co nam się przydarzyło i pakować w nią butlę do tej pory :( Zazdroszczę Ci tego karmienia... Nigdy później się nie czułam tak blisko z córą jak przez pierwsze 3 mc jej życia i mojego karmienia.
OdpowiedzUsuńTetrowe pieluchy to ja nadal noszę ...
UsuńTo fakt, coraz więcej mamusiek idzie na łatwiznę. Co innego przymus, a co innego lenistwo. Jeśli przyjdzie mi kolejny raz znosić bóle i krwawiące brodawki- zniosę to, oby tylko jak najdłużej karmić piersią.
A ja zaprzestałam karmienia piersią właśnie z powodu tych początkowych trudności, silnych leków przeciwbólowych po porodzie kleszczowym i - przyznaję bez bicia - rzeczy, które w sumie mogłam przejść. Kikul na butli rozwija się pięknie, krzywdy jej tym nie robię i mówiąc szczerze to wkurzają mnie kobiety, które twierdzą, że jak nie masz mocnego powodu, żeby przestać karmić piersią to w ogóle jakiś koszmar i padaka i zero szacunku do takiego substytutu matki. Pamiętajcie dziewczyny, że owszem, KP jest najzdrowsze i daje bliskość nie do opisania, ale nie tylko tak można budować więź z dzieckiem, nie tylko pierś daje poczucie bliskości, a MM to nie trucizna. O zdrowiu dziecka decyduje coś więcej niż pokarm matki, choć jest on niewątpliwie bardzo ważny.
UsuńHerbata z kawa-herbata-mleko.blog.pl (nie chce mnie zalogować)
Bite 3,5 miesiąca bólu, po 2 był mniejszy, w 5 nie ma już wcale (bólu) bo karmimy się dalej ;).
OdpowiedzUsuńNo i super! :) Warto próbować i widzieć później tego efekty :)
UsuńKarmiłam 1,5 roku i swoje też przeszła. Miesięczną walkę na nowo przystawiając do piersi Lulcię po tygodniowym pobycie w szpitalu, ale się nie poddałam, choć był strasznie ciężko.
OdpowiedzUsuńTo jest ważne- się nie poddawać! :)
UsuńSporo już karmisz. Życzę jeszcze więcej karmiących dni, tygodni, miesięcy :**
OdpowiedzUsuńDziękuje za odwiedziny :)
Buziaki :*
Ja też nadal karmię piersią. Mały ma już prawie 8 miesięcy. Ostatnio moja bratowa chciała mnie poczęstować winem. Podziękowałam, bo karmię, na co ona odpowiedziała "i po co się tak męczysz". Dla mnie to nie męczarnia to najcudowniejsze co mogę mu dać a więź jaka jest między nami jest magiczna.
OdpowiedzUsuńO tak, zgadzam się z Tobą- przy karmieniu piersią tworzy się magiczna więź między matką a jej dzieckiem :)
UsuńPozytywne nastawienie i cierpliwość to droga do sukcesu :)
OdpowiedzUsuńNiby wiedziałam , że karmienie piersią może być ciężkie, ale jak czytam tego typu posty, to jestem ciut przerażona i... nie mogę się już doczekać tej bliskości z dzieckiem. U mnie dopiero 4 mies ciąży , więc mam jeszcze czas na tarcie szorstkim ręcznikiem ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj stosuj tą metodę. Może dzięki niej unikniesz tego co ja przeszłam. Jak byłam w ciąży to też pamiętam, jak już nie mogłam się doczekać tej bliskości z moim maleństwem. :) Dziękuję za odwiedziny :)
UsuńPrzeczytałam ten wpis ze zgrozą. Wiedziałam, że z piersiami bywa strasznie i teraz mi to "strasznie" zobrazowałaś. Faktycznie niełatwa sprawa.
OdpowiedzUsuńJa nie przyłożyłam dziecka do piersi ani jeden raz, wiec nie mam pojęcia o czym mówisz. Gdyby nie wszystko to, co u mnie zaraz po porodzie się potoczyło (chemioterapia), to pewnie karmiłabym piersią też.
A babcia - ja mam alergię na wscibskie baby...
W Twoim przypadku, to nie ty decydowałaś o tym czy będziesz karmić piersią czy nie. Musiałaś się podporządkować- los tak chciał :(
Usuń