Odwaga.

Odwaga.



Kiedy zmieniałam pracę, wiedziałam, że liczy się to, że dzięki tej zmianie będzie lepiej- może nie

czasowo, ale finansowo owszem. Wielokrotnie powtarzałam, że nie liczy się ilość czasu, a jakość tego

czasu spędzonego wspólnie z rodziną i chociaż to powtarzałam często, to przyłapałam się na tym,

że jednak mówię to bez przekonania. Wynikało to z tego, że zawsze tego czasu miałam dużo

- oczywiście dla dzieci, dla domu, później z czasem i dla siebie. Czas mijał, dzieci stawały się

samodzielne, aż nadszedł czas na szkołę. Ot, taka kolej rzeczy, nic szczególnego.

Być może, ale dla kobiety, która była kurą domową i pasowało jej to, nadszedł dogodny czas na

realizację planów związanych z sytuacją zawodową. Najpierw znalezienie pracy, później zmiana

na lepiej płatną i ciągłe dążenie do poprawy zarówno jakości pracy, jak i wypłaty, ale także rozwoju- realizacji marzeń.


Zmiany, ciągłe zmiany.

Mawiają, że zmiany są dobre, zwłaszcza, gdy są to zmiany na lepsze.

Tak było. Udało się znaleźć pracę, w której mogłam się wykazać, rozwinąć swoją kreatywność,

pracę w której nie wiało nudą. 


Wypalenie zawodowe?

A to istnieje?


Kiedyś zastanawiałam się jak to możliwe wypalić się zawodowo w sytuacji,

gdy wszystko sprzyja, kiedy wykonuję zawód który chciałam, kiedy mam pracę o której parę miesięcy

temu marzyłam.

Niestety można.

W swojej karierze doszłam do tego punktu, kiedy stwierdziłam, że to nie jest to.

Nic nie dawało satysfakcji, a myśl o powrocie do pracy powodowała niechęć- działało to na zasadzie

alergii. Alergii na pracę. Ktoś by mógłby zwrócić uwagę, że wiele osób szuka pracy, byle jakiej,

byle tylko co miesiąc była odpowiednia kwota na koncie, a ja narzekam, zmieniam, szukam ciągle

czegoś lepszego.

Mam tego świadomość, że miałam szczęście. Nie musiałam szukać długo pracy, oferty same pukały

do drzwi. Jednak to nie było to.


Rozum podpowiadał jedno- nie szukaj problemu tam, gdzie go nie ma. Natomiast serce- szukaj tego

o czym marzysz, a marzyłam o zmianie branży. 

Bałam się reakcji, bo moja zmiana była dość ryzykowna, kosztowna i wymagała dużego poświęcenia.

Na szczęście mój mąż wierzy we mnie bardziej niż ja sama i to on mnie zmotywował do działania.
Co najważniejsze nie widział nic złego w mojej chęci zmiany. 

Dlaczego o tym piszę? Chciałabym żeby każda osoba, która czuje się źle z czymkolwiek w swoim życiu,

tak jak ja czułam się źle w swojej pracy- zaryzykowała. Postawiła wszystko na jedną kartę i odważyła

się na zmianę. W końcu to każdy z nas decyduje o swoim losie.

Czasem ten los pomoże, a czasem sami musimy na niego wpłynąć.

Nie żałuję, że spróbowałam, bo się udało. Wiedziałam, że będzie ciężko, wiedziałam, że może

marzenie było irracjonalne- mąż, dwójka dzieci, stała praca, a nagle zachciało jej się uciec od nauczania

dzieci i młodzieży do branży całkowicie mi obcej, wymagającej ode mnie poświęcenia- delegacja, liczne szkolenia...

Gdybym zawahała się w tamtym momencie, dziś tkwiłabym w tym w czym na tamten moment

ugrzęzłam. 


Zmiany są dobre.

Zmiany są trudne.

Zmiany na lepsze są nagrodą za trud włożony w to, by tę zmianę osiągnąć.


Gdzie byłam, kiedy mnie nie było?

Pracowałam ciężko na zmianę i chociaż zmiana pracy to takie mało obszerne pojęcie,

wydające się drobnostką, to uwierzcie, że moja zmiana była naprawdę trudna.

I wiesz co, wcale nie tęsknię za poprzednią pracą i dodam jeszcze, że możliwość rozwijania się jest

naprawdę satysfakcjonująca. Sukces, który osiągnęłam dał mi nie tylko to, o czym marzyłam,

nie tylko zmianę, ale przede wszystkim dodał mi wiary w siebie.


Szczerze, gdyby nie wsparcie męża oraz fakt, że dzieci mamy ogarniętę i naprawdę emocjonalnie

rozwinięte, bo wierzcie lub nie one szybciej zaadaptowały się do zmian jakie zaszły z moim grafikiem

niż ja, to nie podjęłabym się zmiany.

Mam to szczęście, że mam przy sobie mojego męża i wspierające, mądre dzieci.

Świadomość, że w razie “awarii” są również babcie do dyspozycji. 

Wiem, że nie wszyscy mają takie szczęście. Dlatego właśnie dziś usiadłam do tego tekstu, by każdą

osobę potrzebującą wsparcia, utwierdzenia w tym, że marzenia trzeba realizować, utwierdzić

w przekonaniu, że jeżeli zmiana prognozuje na dobrą zmianę, trzeba zrobić wszystko co jest w naszej

mocy, by do tej zmiany dążyć, by za kilka lat, nie żałować, że zabrakło odwagi na zdecydowane kroki

ku lepszemu…. 


A co do jakości i ilości czasu o którym wspomniałam na początku tekstu.

Kiedyś wydawało mi się, że nie ma jakości bez ilości. Dziś wiem, że pomimo braku odpowiedniej ilości

czasu, jest możliwe osiągnięcie jakości tego wspólnie spędzonego czasu na wysokim poziomie.

Nie ważne co i gdzie, ważne z kim. 

PUCIO- co słychać? Wydawnictwo Nasza Księgarnia.

PUCIO- co słychać? Wydawnictwo Nasza Księgarnia.


 Pucio. Mały chłopiec, którego pokochały dzieci.

Pucia znamy od zawsze, odkąd tylko się pojawił i chociaż początkowo nie rozumiałam jego fenomenu, to pokochałam go tak jak moje dzieci, bo to właśnie z nim udało nam się pracować nad wymową moich dziewczynek. To właśnie z nim nasze zabawy logopedyczne zostały wzbogacone o przyjemne treści, ćwiczenia oraz ilustracje. 



A fenomen Pucia jest bardzo prosty - w końcu to mały chłopiec, który stawia powoli kroki w świecie słowa. Chłopiec z którym identyfikują się dzieci. Chłopiec do którego dzieci będą mogły się przytulić, ponieważ jak już widzicie na załączonym obrazku - dostępna jest materiałowa lalka, która wygląda identycznie jak nasz mały bohater.

PUCIO zamieszkał w naszym domu.

Pamiętam kiedy pierwszy raz Pucio zawitał do naszego domu. Hania była mała, już mówiła, a Pucio stał się naszym wieczornym rytuałem. Później był już tylko Pucio, mogę śmiało rzec, że znałam go na pamięć. Każda kolejna część przygód była przez nas wyczekiwana i przeanalizowana od deski do deski, zajmując honorowe miejsce na półce.

Później pojawiła się Maja, która książek wręcz nie tolerowała, ale Pucia zaakceptowała - pewnie zasługi należy przypisać siostrze, która Pucia potrafiła opowiadać bez przerwy.

A jak jest teraz?

Hania nadal sięga po Pucia, tylko tym razem by przeczytać go siostrze, albo pobawić się z nią w szkołę, a Pucia wykorzystać do zabaw logopedycznych :) 

Maja po Pucia również sięga często, przychodzi z książeczkami i próbuje sama opowiadać, pamiętając o właściwej wymowie poszczególnych wyrazów.

A odkąd kurier przysłał nam Pucia, Maja rzadko się z nim rozstaje. Był nawet moment, że jeździła z nim do przedszkola. Kazała mu zaczekać w aucie i wrócić po nią po południu.

Teraz wciąż opowiada, że przydałaby się do kolekcji Misia :)

O Puciu pisałam już tutaj:

Pucio uczy się mówić

Zabawy gestem i dźwiękiem

Pucio puzzle

Pucio mówi pierwsze słowa

Ćwiczenia z mówienia

Ćwiczenia wymowy przedszkolaków

Pucio umie opowiadać

Zabawy z Puciem

 


To nie koniec niespodzianek. Razem z materiałową laleczką pojawiły się puzzle :) I to puzzle, które są dobrej jakości - w końcu od Naszej Księgarni :) A poza tym, są to Puciowe puzzle, większe od tych poprzednich do których znajdziecie link wyżej :) 
Układanka to nie sama ilustracja, przedstawiająca naszego bohatera, a tak jakby kolejna strona książki, bo gdy już ułożymy puzzle, to znajdziemy na nich zwierzątka, ptaszki i oczywiście  dźwięki wydawane przez wszystkie zwierzątka znajdujące się na ilustracji.


Czy są tu fani małego Pucia?  :) 


SIOSTRY od wydawnictwa EGMONT, czyli komiks o przygodach Wendy i Marine

SIOSTRY od wydawnictwa EGMONT, czyli komiks o przygodach Wendy i Marine

Do niedawna nie znałam tych psotnych sióstr. A może inaczej - tych komiksowych psotnych sióstr, bo tak się właśnie składa, że mam w domu dwie psotne łobuziary, dzięki którym nigdy nie ma nudy w naszym domu.


SIOSTRY
Zapewne część z was zna Wendy i Marine z kreskówki, którą można znaleźć na jednym z kanałów telewizyjnych dla dzieci. Jednak nie o  kreskówce dziś chcę wam opowiedzieć, a o komiksie na którego podstawie zekranizowano psoty sióstr.


Wendy jest starszą siostrą, na której (wydawać by się mogło) spoczywa obowiązek świecenia dobrym przykładem. Dobry przykład nie koniecznie w jej przypadku zawsze jest dobry, bo jej młodsza siostra, a zarazem zmora, Marine  wszystkie te dobre (oczywiście w jej mniemaniu dobre) cechy przejmuje od siostry, dając jej tym samym (kolokwialnie mówiąc) popalić. 
Rzekłabym, że obie są siebie warte, ponieważ są identyczne. Uwielbiają kombinować, byle mieć lepiej, łatwiej i byle tylko osiągnąć swój cel.
Potrafią również swoje szalone pomysły realizować wspólnie, przez co dosyć często dochodzi do katastrofy, a rodzice wyrywają sobie włosy z głów.  Żeby nie było, że Siostry są takie psotne z przypadku, one po prostu odziedziczyły to po swoich rodzicach, którzy również często wykazują się "kreatywnymi" pomysłami, zwłaszcza w kwestii wychowania :) 
Przygody sióstr są zabawne i przyznam się szczerze, że czytając o ich przygodach, czy nawet oglądając wspólnie z dziećmi, sama się śmieję z ich perypetii :)
Na koniec dodam jeszcze, że we wszystkich przygodach Sióstr zawsze jest jeden przekaz- Siostry chociaż potrafią z minuty na minutę kochać się i nienawidzić jednocześnie, to zawsze, ale to zawsze dbają o siebie nawzajem i nie pozwalają by ktoś ich skrzywdził. Taka właśnie jest siostrzana miłość :) 




Komiks zakupiliśmy niedawno, ale już wiem, że wrócimy do księgarni po kolejny tom  i oczywiście będziemy się ponownie widzieć z Wendy i Marine o stałej porze na jednym z kanałów telewizyjnych :) 
AVENGERS- komiks od Egmont

AVENGERS- komiks od Egmont



Komiksy.

Kiedyś usłyszałam, że komiksy są dla dzieci- zwłaszcza tych, które nie przepadają za czytaniem i wybierają wersję z małą ilością tekstu i z obrazkami. 

Cóż mogę powiedzieć- nie zgadzam się. Uwielbiam komiksy, uwielbiam mangę i przyznam się, że ostatnio więcej ich przeczytałam, niż książek.

Mało tego! Forma komiksu przekonała moje dziecko do częstszego czytania, a wszystko za sprawą "przykładu z góry".

Moje dziecko nie tylko sięgnęło po komiksy, ale i zaczęło tworzyć komiks. 



A wszystko zaczęło się od... zakupów w Empiku i zatrzymania się przy dziale z komiksami - mój mężu, dziękuję Ci, że mnie tam zabrałeś!

Uwielbiam filmy o superbohaterach - Hulk, Thor, Spiderman, czy Kapitan Ameryka, albo Kapitan Marvel. Są to filmy, które się nigdy nie znudzą i które zostawiają niedosyt, przy okazji ucząc cierpliwości, bo przecież na każdy kolejny film, każdą kolejną część trzeba zaczekać.

Cóż pozostaje zrobić w tym czasie, w którym oczekujemy z niecierpliwością na ekranizację kolejnego hitu o superbohaterach?

Nic prostszego - kupić komiks, zgłębić wiedzę, przeżyć tą samą historię jeszcze raz i dostrzec różnice, poznać nowych bohaterów...



AVENGERS

Po ostatniej części - tej w której  superbohaterowie ostatecznie rozprawili się z Thanosem byłam niezadowolona- ale że jak, to już koniec?

No właśnie, a co jeśli świat wyglądał inaczej? Co jeśli Thanos nie był jedynym wrogiem? Co jeśli nie tylko on był najgoroźniejszym wrogiem Avengersów?



A jeśli powiem Ci, że Thanos nie był jedynym poważnym wrogiem, co jeśli Avengersi byli już wcześniej zmuszeni do połączenia się  i to w dodatku dobrze znanymi nam bohaterami z X-men? 

Czy to w ogóle było możliwe? Przecież do tej pory były to dwa osobne światy...

Tak bardzo bym chciała Wam uchylić większego rąbka tajemnicy, ale jedyne co mogę zrobić, to pożyczyć Wam komiks ;) 

Tylko wiecie, musicie trochę zaczekać, bo dosyć długa kolejka do niego się ustawiła. Na szczęście szybko się czyta :)

Teraz krótkie podsumowanie...

Komiks czyta się szybko, pozostawia niedosyt, więc trzeba zaopatrzyć się szybko w kolejną część, poznajemy nowych superbohaterów, o których zapomniano w filmie. Przedstawione postacie w komiksie nieco różnią się od tych z ekranizacji, przedstawiony świat mówi nam, że superbohaterowie to nie garstka ludzi całkowicie sobie obcych, a mających ze sobą kontakt grupa przyjaciół.

Jeśli nie wiemy od czego zacząć czytać, to zaczynamy od początku, bo przecież każdy superbohater kiedyś zaczynał :) 

W kolejce do recenzji czeka już....



Świąteczne propozycje dla małych moli książkowych od wydawnictwa NASZA KSIĘGARNIA

Świąteczne propozycje dla małych moli książkowych od wydawnictwa NASZA KSIĘGARNIA

 



IDĄ ŚWIĘTA!

Pomimo całego zła na świecie, czuć zbliżające się święta. A jeśli nie, to właśnie w tym szczególnie trudnym czasie powinniśmy zadbać o magię świąt. Przecież to takie ważne, zwłaszcza dla dzieci. I nie oszukujmy się, nam dorosłym również przyda się odrobina tej magii :) 


Dziś przychodzę do Was z odświeżonym wpisem :) 

Wydawnictwo Nasza Księgarnia właśnie wydało rozszerzoną wersję IDĄ ŚWIĘTA, właśnie na święta! :) 

Dla przypomnienia zacytuję fragment mojej recenzji poprzedniej wersji.

>>>KLIK<<<

"Idą Święta" to kompendium wiedzy o Bożym Narodzeniu, Świętym Mikołaju, oraz tradycjach praktykowanych w różny sposób w różnych zakątkach świata.
Poznamy świąteczną 12,  mnóstwo ciekawych zwyczajów związanych  z sylwestrem i Nowym Rokiem, dlaczego dzielimy się opłatkiem, oraz po co zostawia się puste miejsce przy stole.
Każda tradycja ma swój początek, z jakiegoś powodu ma znaczenie i własnie w tej książce wszystko to odkrywamy.

 

Lubię wracać do tej książki, zwłaszcza w czasie adwentu. Mogę znaleźć w niej odpowiedzi na pytania nurtujące moje dzieci, mogę również zainteresować pewnymi ciekawostkami, a przede wszystkim odrobinę przybliżyć do sensu kultywowania tradycji, które jest takie ważne.




Przedstawiam Wam rozszerzoną wersję IDĄ ŚWIĘTA, w której znajdziecie wszystko o tradycjach bożonarodzeniowych i noworocznych.


Dla ciekawskich jest nie tylko źródłem informacji, ale także oknem na świat, ponieważ w rozszerzonej części znajdziemy informacje o Chanuce, czy chińskim Nowym Roku. A jakby mało tego było, znajdziemy w niej także teksty popularnych kolęd - w sam raz dla tych bardziej rozśpiewanych ciekawskich- oraz tytuły popularnych, świątecznych filmów - to tak bardziej dla ciekawskich kanapowców, co czasem lubią sięgnąć po pilota ;) 




POLECAM!

Książka idealna do domowej biblioteczki, a także do nauczycielskiej walizeczki :) 


Polecam również zajrzeć do wpisów o innych świątecznych propozycjach :)



To jeszcze nie koniec świątecznych pozycji od NASZEJ KIĘGARNI!
Dla fanów puzzli, wydawnictwo przygotowało niespodziankę. Świąteczne puzzle inne niż wszystkie.

MAGICZNE ŚWIĘTA  to trzydziestoelementowe puzzle o kształtach innych niż dotychczas kojarzyliśmy układanki.

 W dodatku puzzle znajdziemy w dużym tekturowym pudełku, zapakowane w szary papier - bez zbędnej folii.




Puzzle, jak to puzzle - układa się przyjemnie :) 
Jakościowo są wykonane naprawdę dobrze - nie rozwarstwiają się, nie są miękkie, dzięki czemu żadne elementy się nie wyginają i nie odstają. 
Z resztą nie są to nasze jedyne puzzle od wydawnictwa Nasza Księgarnia, używane są bardzo często i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że jakość jest nadal najlepsza.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Mileniak.pl , Blogger